Tradycji stało się zadość 🙂
Jak co roku w lutym wybraliśmy się na powitanie słońca na Śnieżniku. Tradycyjnie też Śnieżnik kąpał się w chmurach i wiał okrutny wiatr, ale od początku…
Wyjechaliśmy w piątkowe popołudnie z Wrocławia i po 2h byliśmy w Międzygórzu na parkingu koło leśniczówki. Szybkie przepakowanie się i w drogę. Ziemia była pokryta świeżym opadem śniegu, pod którym krył się znienawidzony przez nas lód. Raki nie były potrzebne, a później też pomogły tylko w kilku miejscach szlaków. Po 1h 15min byliśmy już w Schronisku „Na Śnieżniku” im. Zbigniewa Fastnachta.
Jacek Fastnacht – kierownik schroniska przywitał nas czeskim piwkiem i pomimo późnej godziny, pysznym żurkiem. Na stój wjechały też różne przysmaki tj. wędzony boczek własnej roboty, lokalny ser pleśniowy, ukraiński chleb, czeskie bezy – wszystko rozpływało się w ustach. Jak na ostatki przystało, dyskusje, wygłupy i zabawa trwała do późna. Nawet czeski milicjant wlepiał mandaty 🙂
Sobota przywitała nas mglistym porankiem. Maciek wyruszył z samego rana na trening biegowy, a Wojtek pogrążał się w lekturze, zadumie i odpoczynku po zabawie karnawałowej. Po śniadanie wyruszyliśmy na zwiad okolicy. Na pierwszy rzut poszedł oczywiście Śnieżnik, który nadal kąpał się w chmurach i ziębił nas przenikliwym wiatrem.
Szybka fotka z flagą i ruszyliśmy w kierunku Małego Śnieżnika. Po drodze wyszło piękne słońce, a śnieg z drzew zaczął topnieć, co tworzyło lokalne tęcze. Zielonym szlakiem dotarliśmy do przełęczy Puchacza, do schroniska wróciliśmy niebieskim. Całość wyniosła niecałe 15km i zajęła nam równe 4,5h.
Już w schronisku, udaliśmy się na obiad. Jak później się okazało kwaśnica przebiła wszystko. Przedtem jednak Jacek Fastnacht dał cynk, że ma niespodziankę na wieczór… saunę. Nawet nie marzyliśmy o takiej przyjemności, ale wieczorne wygrzewanie się w (prawdopodobnie) najwyżej położonej saunie w Polsce było wspaniałe. Śmialiśmy się, że to taki zalążek morsowania, gdyż w przerwach saunowania wskakiwaliśmy do ”basenu” z lodowatą wodą. Była to też wspaniała odnowa biologiczna po wędrówce. Zdjęć nie robiliśmy, a nawet jeśli robiliśmy to nie będziemy ich publikować 😉
Obowiązkowo po takich ”wypocinach” uzupełniliśmy płyny. W schronisku trwały urodziny jednego z przyjaciół schroniska, wiec było głośno i wesoło. Niechcący załapaliśmy się na przepyszną pizzę robioną przez Włocha. I tak zleciało do północy, a że rano czekała nas droga do Wrocławia, podziękowaliśmy za gościnę i poszliśmy spać.
Niedziela była dniem powrotu do domu. Po krótkim namyśle stwierdziliśmy, że skoczymy zobaczyć pierwszy raz Chatę pod Śnieżnikiem i jakie panują tam warunki. Do chaty jest 3,5km wiec po 40min byliśmy na miejscu. W chatce nocowała dość liczna grupa chłopaków z Krakowa. Stwierdziliśmy, że nie będziemy przeszkadzać, bo widać było, ich poranek zaczął się nieco później niż nasz 🙂 Chłopaki dopiero wstawali (a była 11 rano), więc po szybkim wymienieniu uprzejmości udaliśmy się w kierunku auta.
Tak minął szybki weekendowy wypad na Śnieżnik. Polecamy Schronisko na Śnieżniku i okolice, za każdym razem przywozimy świetne wspomnienia.
Do zobaczenia na szlaku
Pasja Górą
Brak możliwości komentowania.