Wyjazd miał w sobie zmagania z górą w wietrze, chmurach i zimnie; piękne, słoneczne widoki; żarty, wygłupy i kupę śmiechu i kompletny brak pośpiechu. Weekendy w takiej atmosferze i towarzystwie zostają na długo w pamięci.
Dzień 1. Babia góra
Pobudka w piątek o 3:20 rano, szybka toaleta śniadanie i wyjście na paluszakch, żeby nie obudzić rodziny. O godz. 4:00 już ruszyliśmy w Beskidy
Auto zostawiliśmy na parkingu na Przełęczy Krowiarki, miejsc było jeszcze sporo.
O tej godzinie drogi były prawie puste, więc dojechaliśmy ok 8:00, a o 8:25 wystartowaliśmy nasze zegarki i ruszyliśmy na szlak.




Z Przełęczy Krowiarki wybraliśmy niebieski szlak, minęliśmy Schronisko na Markowych Szczawinach. W schronisku obowiązkowe raczenie się domową bułką i Sercem Beskidu 😉

Dalej przez Przełęcz Brona (1408 m), Przełęcz Lodową (1611 m), na Babią Górę (1725 m). Na dół zeszliśmy czerwonym szlakiem.




Góra nas nie rozpieszczała – mocno wiało, a chmury zasłaniały całe widoki. Ale śniegu było dużo, drzewa aż uginały się pod ciężarem, więc i tak się nam podobało. Tym bardziej, że żarty trzymały się nas całą drogę.
Selfie wymagały dużo skupienia.




Cała trasa ok 14 km zajęła nam niecałe 4h. Ja jak zwykle zegarek zatrzymałem dopiero po kolejnych 9 km 🙂
Z parkingu pod Babią Górą pojechaliśmy do Kościeliska, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg.
Było za późno na wyjście w góry, ale dość wcześnie, żeby zjeść dobry obiad i zacząć relaksujący wieczór. Tym bardziej, że mieliśmy dobrą okazję do świętowania na balkonie. Zdjęcia z wieczoru niech pozostaną tylko w prywatnym archiwum.

Niestety z piękną pogodą w Tatrach Zachodnich przyszło też wyższe zagrożenie lawinowe, a że mieliśmy wszystko opłacone, to poruszaliśmy się po niezagrożonych dolinach i niskich górkach.
Dzień 2. Dolina Chochołowska
Po długim świętowaniu nie spieszyło się nam, więc na szlaku byliśmy o godz. 9:00. W porównaniu do piątku, weekend uraczył nas słoneczną pogodą.


Wyszliśmy z Kir, Doliną Kościeliska zielonym szlakiem, później czarnym i znowu na zielony.





Minęliśmy Wyżnią Bramę Chochołowską i doszliśmy do Schroniska na Polanie Chochołowskiej. To było idealne miejsce na przerwę, a mimo sporej liczby ludzi, kolejka do bufetu szła szybko.




Wróciliśmy zielonym szlakiem przez Polanę Hucińską, Siwą Wodę, Dolinę Lejową
Cała trasa 25 km zajęła nam niecałe 7h.
Dzień 3. Sarnia Skała
Tu nas jeszcze nie było. Z płatnym parkingiem (Dolina Strążyska, Zakopane) nam się udało, bo rano były jeszcze miejsca. Ale jak wracaliśmy, to było tak zastawione, że trudno było wyjechać.
Na szlak ruszyliśmy ok 8:45. Czerwonym szlakiem minęliśmy Herbaciarnia Parzenica i poszliśmy na Wodospad Siklawica. Później czarnym przez na Sarnią Skałę.



Na szczycie posiedzieliśmy dłuższą chwilę i powidzialiśmy widoki na Śpiącego Rycerza – Giewont i panoramę.



Oczywiście każdy chciał mieć zdjęcie nad przepaścią i nie obyło się bez odrobimy wygłupów.





Powrót jak zwykle inną drogą, żeby nie powtarzać. Poszliśmy kawałek czarny, a później żółtym do Wodospadu Sarniego. Ostatni odcinek to Droga pod Reglami (szlak czarny), którą wróciliśmy do auta.

Dzisiejsza trasa to ok 8,5 km i 2:50h. To był fajny, leniwy dzień. Zostawiliśmy sobie jeszcze siły na długi powrót do Wrocławia.
Cały wyjazd był bardzo udany. Dzięki!
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz