Obaj jesteśmy po podstawowym kursie turystyki wysokogórskiej. Chcieliśmy uzupełnić nasze umiejętności, ale w tym roku nie mieliśmy czasu na 4 dni kursu zaawansowanego.
Dlatego zdecydowaliśmy się wziąć instruktora, poleconego nam Przemka Wójcika i jesteśmy bardzo zadowoleni.
Przez 2 dni przećwiczył z nami to, czego potrzebowaliśmy najbardziej – elementy wspinaczki zimowej, w tym zakładanie stanowisk, asekurację lotną, asekurację z własny punktów.
Ten weekend dostarczył nam naprawdę porządnych emocji 😉
Nocleg mieliśmy prawie pod skocznią, więc bardzo blisko do Kuźnic.
Dzień 1 – Beskid
Pierwszego dnia wjechaliśmy kolejką z Kuźnic na Kasprowy Wierch. Stamtąd podeszliśmy na Beskid (2012 m).



Obeszliśmy go i zaczęliśmy od razu ćwiczenia praktyczne. Instruktor uczył używania kości i friendów, tworzenia punktów asekuracyjnych złożonych z 1, 2, a nawet trzech punktów.



Trasę na szczyt i dookoła na dół pokonaliśmy kilkukrotnie i choć pogoda nie rozpieszczała, to nie było przesadnie zimno. To było ciekawe wspinanie.









Widok na Tatry Zachodnie kusił do długiego spaceru, który zresztą zrobiliśmy przy okazji innego wyjazdu.


Na koniec dnia postanowiliśmy dłużej zostać przy górnej stacji kolejki i napawać oczy widokami.



Dzień 2 – Świnica
Przyszedł czas na podniesienie poprzeczki, poszliśmy na Świnicę. Oczywiście mieliśmy drugi dzień ćwiczyć, więc nie szliśmy szlakiem zimowym, ale podeszliśmy od strony Hali Gąsienicowej. Szliśmy na własnej asekuracji.
Widoków dookoła nie było przez chmury, ale i tak skupialiśmy się na brodzeniu w głębokim śniegu.
Na tym wyjeździe miałem przyjemność wejść nie tylko na niższy wierzchołek – taternicki (2291 m), ale także na wyższy – turystyczny (2301 m). Przejście tego kawałka naprawdę dodaje emocji.






Ten dzień dał mi ogromną frajdę i wiedziałem, że będę chciał powtórzyć podobne przejścia.

