Chatka Górzystów, Góry Izerskie

O Chatce Górzystów słyszałem od lat, ale jakoś nie było okazji jej odwiedzić. Nadarzyła się, kiedy miałem odwieźć bliskich na kilkudniowy pobyt w Świeradowie Zdrój.

Zgrała się idealna pogoda, totalna lampa przez 2 dni, więc nie mogłem tego zmarnować. Odwiozłem bliskich do hotelu, a sam pojechałem dalej. Auto zostawiłem na bezpłatnym parkingu na ul. Leśnej.

Moja trasa szła czarnym szlakiem w stronę Sky Walk, minąłem ją i skręciłem w niebieski na Polanę Izerską.

Z Polany powędrowałem czerwonym szlakiem na Mokrą Przełęcz, na Rozdrożu pod Kopą skręciłem w żółty i nim już do Chatki Górzystów.

Cała trasa była dość pusta, minąłem może z 10 osób i kilkoro rowerzystów. Nie jest też specjalnie widokowa, bo większość czasu idzie się w lesie. Ale spokój, piękna pogoda i moment wyjścia na Halę Izerską w zupełności wystarczyły. Z tego też powodu prawie nie robiłem zdjęć.

Trasa: 11 km i 2:20 h, 500 m wznios.

W schronisku miałem zarezerwowany nocleg, ale nie wiedziałem, że można płacić tylko gotówką. Na szczęście obsługa pozwoliła mi zrobić przelew Blikiem.

Chatka słynie z biszkoptowych naleśników. Do wyboru są z serem i jagodami lub pieczarkami i żółtym serem. Próbowałem obu i zdecydowanie polecam.

Z ciekawostek to kiedyś była tu wieś Groß-Iser (Izera). Założyli ją czescy uchodźcy prześladowani na tle religijnym. W 1620 niejaki Tomasz wybudował pierwszy dom i został pierwszym osadnikiem.

Wieczór przyniósł więcej niespodzianek i zachwytów. Zaczęło się od pierwszej magii – zachodu słońca. Chyba wszyscy obecni siedzieli i podziwiali.

Kiedy w schronisku zostali tylko nocujący, pojawiła się druga magia. Obsługa Chatki rozpaliła ognisko. Jakby było mało jeden z gości grał na Handpanie (to taki metalowy instrument), a członek załogi na gitarze. Po pewnym czasie grajkowie i część słuchających przeszli do restauracji, i dołączył drugi gość (chyba stały bywalec) z gitarą.

I tak trzech facetów grało, a my wsłuchaliśmy się w ich nieraz improwizowane granie. To trwało i trwało.

A na koniec wyszedł wielki, jasny księżyc. Zdjęcie zrobione telefonem nie oddaje tego, ale noc była magiczna.

Drugiego dnia zjadłem naleśnika na słodko, wypiłem kawę i poszedłem.

Byłem w tak dobrym nastroju, że też nie robiłem zdjęć, mimo pełnego słońca.

Poszedłem przez Izerską Łąkę, niebieskim szlakiem minąłem odejście białej drogi i zieloną budkę. Na Polanie Izerskiej skręciłem w czerwony, doszedłem na Łącznik (1059 m).

Tu już zaczęły się tłumy, bo niedaleko dojeżdża kolejka gondolowa z Świeradowa. Dalej poszedłem zielonym na Smrek (1112 m) i kawałek na wieżę widokowa Rozhledna na Smrku.

Pod wierzą spotkałem bliskich, wjechały tą właśnie kolejką i podeszły na wieżę. Weszliśmy na samą górę, zrobiliśmy zdjęcia i razem zeszliśmy przez Stóg Izerski (1108 m) do tamtejszego schroniska.

Dziewczyny poszły do górnej stacji kolejki na zjazd, a rozsiadłem się na na obiad.

Dopiero po dość długim cieszeniu się słońcem ruszyłem czerwonym szlakiem w dół. Na rozejściu szlaków skręciłem w czarny i doszedłem do do wieży Sky Walk. Były tam dosłownie dzikie tłumy, pełno ludzi, dzieci, dorosłych z piwem, budki z jedzeniem. Szybko minąłem to wszystko i już tylko chwila do auta.

Trasa: 17 km i 4 h, 430 m wznios.

Góry nie są wysokie, spora część szlaków idzie lasami, w niektórych częściach były tłumy, ale to był bardzo urokliwy wyjazd.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *